sobota, 31 sierpnia 2013

Rozdział 1

Witam :)
W końcu udało mi się dodać mój pierwszy rozdział.
Od razu najpierw podziękuje Agnes która sprawdziła mi rozdział.
Sama bym lepiej tego nie napisała, jesteś kochana za pomoc. 
Mam nadzieje że spodoba wam się moja historia i będziecie tu czasem zaglądać.
Pozdrawiam i zapraszam do czytania.
Pipi.

 

Kiedy Natalia się obudziła, nie wiedziała gdzie się znajduje. Dopiero po chwili, kiedy jej wzrok przestał być zamglony, uświadomiła sobie, że to jej pokój. Powoli wstała z łóżka, jednak zaczęło kręcić się jej w głowie. Dziewczyna z westchnieniem przysiadła na rogu swojego łóżka. Miałam dziwny sen – pomyślała, jednak już po chwili dotarło do niej, że to nie był sen. Powoli przypominała sobie wydarzenia z poprzedniego dnia. A przynajmniej miała nadzieję, że poprzedniego. W pokoju nie było zegarka, więc Natalia zerknęła w kierunku małego okienka. Z przerażeniem stwierdziła, że słońce jest już wysoko na niebie. Dziewczyna wzięła głęboki oddech i rozejrzała się po pokoju. W pokoju mieściło się jedno łóżko, na którym siedziała, niewielka, dębowa szafka na ubrania i małe biurko na którym znajdowały się wszystkie książki potrzebne jej do szkoły. Ktoś mógłby pomyśleć, że nikt tutaj nie mieszka na stałe. A już na pewno nie nastolatka. Na ścianach nie było żadnego plakatu, książki były poukładane, a na szafce i biurku nie było żadnych zdjęć. Jednak w tym pokoju znajdowały się rzeczy osobiste i pamiątki. Wszystko, co znaczyło coś dla Natalii znajdowało się w szarym pudełku, ukrytym w małej szparze pod łóżkiem. Piętnastolatka ponownie wstała z łóżka. Z westchnieniem podeszła do szafki i wyciągnęła z niej ubrania  na zmianę. Następnie wzięła ręcznik i wyszła do łazienki się umyć.
 Po drodze jej myśli  skierowały się w stronę szarego pudełka ukrytego pod podłogą. Wiedziała, że właśnie tym pudełkiem znaleziono ją na schodach domu dziecka. Jej mama umierała, przekazała pudełko, powiedziała jak ma się nazywać jej córka… Natalia była wtedy małą brunetką o okrągłej twarzy i błękitnych oczach, a  włosy tak jak i teraz, tak i wtedy się jej kręciły.  Opiekunki z domu dziecka wspominały, że była bardzo chudziutka i słaba. Po prostu niedożywiona. Ale to nie była wina jej mamy, o nie. Ona wyglądała jeszcze gorzej. Najwyraźniej wszystko co miała, przeznaczała na córkę.  Natalia oczywiście tego nie pamiętała, w końcu miała ledwie roczek kiedy trafiła do sierocińca. Za to pamiętała inny dzień. Dokładnie rok wcześniej, tuż po zakończeniu szkoły.
Wtedy dyrektorka – pani Elizabeth wezwała ją do gabinetu. Dziewczyna szykowała się na wakacje. Tak jak wszystkie dzieci z domu dziecka miała wyjechać do małego ośrodka, którego dyrektorką była znajoma pani Elizabeth – pani Lawrenc. Natalia właśnie rozmawiała z koleżanką, co weźmie ze sobą na wakacje, kiedy jedna z nauczycielek – Jessica, powiadomiła ją, że dyrektorka ją wzywa. Nie wiedziała jednak po co. Brunetka więc, z duszą na ramieniu, ruszyła na piętro, w kierunku gabinetu  Elizabeth. Wchodząc na górę serce biło jej coraz szybciej. Nie wiedziała czemu dyrektorka ją wzywa, w końcu nie zrobiła niczego złego – wręcz przeciwnie była wzorową uczennicą.  Dziewczyna szła wolnym krokiem, ale korytarz nie był długi, więc już po chwili Natalia dotarła do złotych drzwi. Całe to piętro było przeznaczone dla nauczycieli i wychowawców, ale tylko drzwi dyrektorki się tak wyróżniały. Reszta pracowników zadowalała się tabliczkami na drzwiach.
Natalia cicho zapukała, a kiedy usłyszała głośne ,,proszę” otworzyła drzwi. Brunetka zobaczyła ok. czterdziestoletnią kobietę, blondynkę o szczupłej sylwetce ubranej w białą bluzkę i kremową spódnicę. Wszyscy wiedzieli, że pani Elizabeth ubiera się głównie na biało, ponieważ to był jej ulubiony kolor, a fakt, że bardzo jej basował, był tylko zbiegiem okoliczności, a przynajmniej tak twierdziła dyrektorka
Dziewczyna z obawą spojrzała na jej twarz, bała się, że zobaczy ostrą minę i to jej rozczarowane spojrzenie, którym obdarzała każdego, kto coś przeskrobał. Jednak zamiast wspomnianej wyżej miny, ujrzała ciepły uśmiech.
-Dzień dobry, Natalio. Czekałam na ciebie. Proszę wejdź – kobieta zachęcająco machnęła ręką. Brunetka trochę się uspokoiła i powoli weszła do gabinetu. Dyskretnie się po nim rozejrzała. Wiedziała, że większość dzieci przychodzi tu tylko, kiedy coś przeskrobią, lub gdy ktoś chce je adoptować. Nikt jednak nie mówił, jak gabinet ów wygląda. Dwie ściany były pozajmowane przez półki z książkami. Było ich tam wiele, poukładane językami i rodzajami. Natalia widziała książki naukowe, fantastyczne, przygodowe, romanse, horrory i wiele innych. Jednak nie to ją zdziwiło. Wszyscy wiedzieli, że pani dyrektor zna kilka języków, a sama Natalia znała pięć. Mogła więc wyróżnić książki w językach: angielskim, niemieckim, francuskim, włoskim i hiszpańskim. Zauważyła też kilka książek w języku, którego dopiero zaczęła się uczyć; polskim.  Ale Natalia widziała też książki w innych językach, których z całą pewnością nie znała. Dziewczyna spojrzała na trzecią ścianę, po prawej, jeśli się patrzyło od drzwi. Znajdowało się tam dość duże okno, a na parapecie stało kilka roślinek. Na czwartej ścianie wisiał obraz. Natalia rozpoznała na nim dyrektorkę i jej córkę. Ściany były pomalowane na jasny błękit. Na środku pokoju znajdowało się duże biurko, wręcz zawalone jakimiś papierami. Kiedy Natalia przestała oglądać gabinet, pani Elizabeth wskazała jej ruchem ręki, żeby usiadła naprzeciwko. Brunetka ruszyła w stronę biurka nie spuszczając wzroku z kobiety. Gdy dziewczyna usiadła zerknęła na biurko i zauważyła sporą teczkę, na której znajdowało się jej imię i nazwisko. Dyrektorka zauważyła zdziwienie malujące się na twarzy podopiecznej i delikatnie się do niej uśmiechnęła.
-Pewnie zastanawiasz się czemu cię wezwałam? -  spytała i kiedy Natalia kiwnęła głową, kontynuowała: -  Możesz być spokojna. Nie zrobiłaś nic złego, a przynajmniej ja o tym nie wiem. Chcę po prostu z tobą porozmawiać. O tobie i twojej przeszłości.
-Mojej przeszłości? – zdziwienie w głosie nastolatki było aż nazbyt zauważalne. W końcu do tej pory nikt z nią o tym nie rozmawiał. Czasami próbowała o to pytać opiekunów, ale jedyne co udało jej się wyciągnąć, to okoliczności w jakich trafiła do domu dziecka. A i to było niezbyt szczegółowe. Dorośli często radzili jej, żeby o tym nie myślała, że nie wolno żyć przeszłością i takie tam. Mimo to zawsze chciała się dowiedzieć kim naprawdę jest… albo kim byli jej rodzice. Dziewczyna często marzyła, że jakiś krewny ją znajdzie, zabierze do prawdziwego domu, gdzie będzie miała rodzinę. Może jakichś kuzynów, wujka, ciocię. Kogoś kto spróbuje wynagrodzić brak rodziców. Jednak z roku na rok uświadamiała sobie, że robi się już na to za późno.
Z rozmyślań wyrwał ją głos kobiety;
-Rozumiem, że dziwi cię, że właśnie teraz poruszam, ten temat, ale mam powód – dyrektorka powoli tłumaczyć. Przysunęła teczkę do Natalii i kiwnięciem głowy poprosiła o otworzenie. Na wierzchy leżało zdjęcie małej dziewczynki. Od razu rozpoznała tam siebie, mimo, że nigdy nie widziała takich zdjęć. Ale te oczy… no cóż, Natalia miała wyjątkowe oczy i dobrze o tym wiedziała.  
-Dalej – poprosiła kobieta. –Tam znajdziesz coś, co należy do ciebie. Twoja mama zostawiła to przy tobie w dniu oddania do sierocińca. Poprosiła nas, żebyśmy ci to dali w czternaste urodziny.
Natalia odłożyła zdjęcie, pod którym znajdował się stary list. Był on podpisany; Natasha Lois.
-Natasha – szepnęła dziewczyna, a po jej policzkach popłynęły łzy. – Mama…
Dyrektorka bez słowa wyszła z pokoju. Kobieta dobrze wiedziała, że czternastolatka potrzebuje pobyć z listem sama. Brunetka po chwili wpatrywania się w list, najdelikatniej jak potrafiła, otworzyła go. Powoli wyciągnęła papier zobaczyła herb z lwem. Brunetka widziała go po raz pierwszy, ale już po sekundzie przestała o nim myśleć. Jej wzrok zszedł trochę niżej i Natalia mogła stwierdzić, że ma do czynienia z, bez wątpienia kobiecym; delikatnym, trochę ukośnym pismem. 
Zamrugała kilka razy próbując odpędzić łzy cisnące się jej do oczu. Po kilku sekundach zaczęła czytać pierwsze zdanie. Jednak dziewczyna już w połowie przerwała. Nie mogła czytać tego dalej. Czuła, jakby jakaś magiczna siła powstrzymywała ją i kazała odłożyć list na bok. Brunetce ponownie napłynęły łzy do oczu. Kiedy w końcu się uspokoiła, akurat wróciła dyrektorka. Kobieta siadła na swoim miejscu i spojrzała na podopieczną smutnym wzrokiem.
-I jak, kochana, przeczytałaś list?-  dziewczyna jedynie pokręciła przecząco głową. Nie była  w stanie wydusić słowa.  To dyrektorkę zaskoczyło.- Ale czemu? Może dowiesz się czegoś o swojej rodzinie. Przecież zawsze tego chciałaś.  Jesteś pewna, że nie chcesz go czytać?
-Tak – stwierdziła Natalia, jednak po chwili dodała: - Czy mogłabym jednak wziąć ten list? Może… może jednak go kiedyś przeczytam. Wie pani, na spokojnie, w swoim pokoju.
-Oczywiście – pani Elizabeth uśmiechnęła się pocieszająco do brunetki – W końcu on i tak należy do ciebie. Możesz zrobić z nim co tylko zechcesz.  Ale wiesz… jest jeszcze coś -  kobieta pochyliła się i spod biurka wyciągnęła pudełko.- To pudełko należało do twojej mamy. Poprosiła, żebym najpierw dała ci list.
Dyrektorka podała pudełko Natalii, która grzecznie się pożegnała i wyszła z gabinetu. W pokoju włożyła pudełko w szparę i tak ono leżało aż do dnia poprzedzającego ostatnie wydarzenia.
Natalia zamknęła oczy. Nie chciała tego wspominać. Wiele razy próbowała się zebrać i zajrzeć do pudełka, czy otworzyć list, ale po prostu nie mogła.  Brunetka ubrała się i stanęła przed lustrem. Szybko i sprawnie rozczesała włosy,  a następnie podłączyła suszarkę do gniazdka i je wysuszyła. Szum suszarki sprawił, że dziewczyna znów zaczęła wspominać.
Kilka minut wcześniej wróciła ze szkoły i siedziała na łóżku. Nagle usłyszała jakby pukanie, które dochodziło… ze strony okna. Dziewczyna ze zdziwieniem podeszła do okienka i zobaczyła małą sówkę. Brunetka wpatrywała się w nią przez chwilę, co zresztą nie było niczym dziwnym, biorąc pod uwagę, że nigdy w życiu nie widziała sowy. No chyba, że w telewizji czy na jakimś zdjęciu. Na początku pomyślała, że ptak może się zgubił, ale sówka ponownie zastukała w szybę. Dziewczyna powoli otworzyła okno, a ptak przysiadł na parapecie i wystawił nóżkę. Dopiero wtedy Natalia zauważyła, że sowa ma przywiązaną do nogi małą karteczkę. Niepewnie wyciągnęła rękę w kierunku ptaka, gotowa zabrać ją w każdej chwili, jednak sowa była nadzwyczaj spokojna… można było pomyśleć, że jest znudzona. W końcu Nat wyciągnęła list, a sowa zahuczała wesoło, po czum odfrunęła.
Brunetka przysiadła na łóżku i rozwinęła karteczkę. Na początku myślała, że to jakiś kawał, albo sowa uciekła ze sklepu zoologicznego, a do nóżki miała przyczepione jakieś informacje, dlatego zdziwiła ją krótka wiadomość:
Czas otworzyć pudełko i przeczytać list.
Przyjaciel
Natalia była zaskoczona wiadomością. W jej głowie było mnóstwo pytań.  No bo skąd on zna ją? Skąd wie jakie rzeczy koło siebie trzyma? W jaki sposób sowa wiedziała gdzie ją szukać? I co jej mama napisała w liście, co włożyła do paczki, że komuś tak zależy na tym, by to zobaczyła? Oraz najważniejsze pytanie, podsumowanie tego wszystkiego; czy może była śledzona?
Jednak na żadne z tych pytań nie znała odpowiedzi. Chociaż w sumie, na jedno mogła poznać odpowiedź. Dziewczyna nachyliła się, żeby wyciągnąć list i pudełko. Po kilku sekundach obie te rzeczy leżały na jej łóżku, jednak zanim je otworzyła minęło dobre dziesięć minut. W końcu jednak sięgnęła po pudełko. W środku, na wierzchu zobaczyła fotografię. Była w niej jakaś kobieta, wyglądała na jakieś osiemnaście lat i mężczyzna, czy raczej chłopak. W każdym bądź razie wyglądał na ok. szesnaście, siedemnaście lat. Zdjęcie było podpisane: ,,Natasha i Syriusz”. Natalie jednak nie musiała czytać podpisu. Doskonale wiedziała kim oni są.
-Mama – szepnęła a w jej oczach pojawiły się łzy. – I tata… - dziewczyna wzięła zdjęcie do ręki, a po chwili przytuliła. Po jej policzkach popłynęły łzy. Była szczęśliwa i smutna jednocześnie. W końcu dowiedziała się jak wglądali jej rodzice, ale wiedziała też, że nigdy ich nie pozna. A to bolało.
Po kilku minutach Natalia ponownie zajrzała do pudełka. Kiedy zobaczyła mały zeszyt, notatnik, od razu wiedziała co to jest. Powoli, niemalże z czcią położyła zdjęcie rodziców na łóżko i sięgnęła po pamiętnik. Na okładce znajdowało się tylko imię jej mamy. Chciała otworzyć pamiętnik, ale kłódka skutecznie to uniemożliwiła. Dziewczyna zaczęła przeszukiwać całe pudełko w poszukiwaniu kluczyka, niestety nie znalazła go. Brunetka westchnęła i zaczęła przeglądać pozostałe rzeczy. Nie było tego wiele, ale jej w oczy rzucił się jakiś patyk. Natalia wzięła go do ręki myśląc, że to jakiś żart, ale kiedy tylko go podniosła, z patyka zaczęło wydobywać się światło. Brunetka krzyknęła i odrzuciła kawałek drewna na drugi koniec pokoju. Po chwili wzięła z szafki bluzkę i przez nią podniosła patyk i wsadziła go do pudełka. Po chwili wsadziła do pudełka wszystkie rzeczy z wyjątkiem zdjęcia. Jeszcze raz je przytuliła i położyła na wierzch. Powoli zamknęła pudełko i z powrotem włożyła w szparę pod łóżkiem. Nie chciała już nigdy tam zaglądać… no chyba, że chodziło o zdjęcie. Ale ono leżało na wierzchu, więc nie musiała prawie niczego dotykać.
Natalia wyszła z łazienki i ruszyła w stronę swojego pokoju. Jak w transie sięgnęła pod łóżko i wyciągnęła pudełko. Patrzyła na nie przez chwilę, a następnie otworzyła. Uśmiechnęła się patrząc na zdjęcie rodziców, jednak to nie o to jej chodziło. Z dna wygrzebała patyk. Ten sam, który kilka dni wcześniej tak ją przestraszył. Wzięła go do ręki, a on, tak jak poprzednio, zaczął świecić. On jest magiczny… tak jak ten, który miała tamta kobieta – pomyślała. Zaczęła nim machać i chodzić po całym pokoju. Z uśmiechem obserwowała światełko.  Dobrze, że to nie ogień – przemknęło jej przez myśl. Nagle światełko zwiększyło się i podpaliło biurko, przy którym akurat stała.  Dziewczyna wybiegła z pokoju upuszczając po drodze patyk. Nie wiedziała gdzie biegnie. Nagle poczuła, że na kogoś wpadła. Spojrzała w górę i zobaczyła tą dziwną kobietę.
-Pa.. patyk… o… ogień… - wykrztusiła tylko dziewczyna
-Gdzie? – zapytała kobieta, a Natalia nic nie mówiąc zaprowadziła ją do pokoju. McGonagall natychmiast weszła do pokoju. Brunetka nie miała zamiaru zrobić tego samego. Stała kawałek dalej, tak, że nie widziała co działo się w środku. Po chwili kobieta wyszła i spojrzała na Natalię.
-Tak jak myślałam – stwierdziła, ale piętnastolatka była pewna, że zobaczyła uśmiech na twarzy kobiety. – Wiesz co to może być? – zapytała pokazując patyk. Dziewczyna spojrzała na niego i po chwili pokręciła przecząco głową. –To jest różdżka. I to nie taka sobie różdżka. Wiele osób jej szuka, a twoja mama postanowiła przekazać ją tobie. Wybrała cię na Strażniczkę Różdżki Jednorożca.
-Co takiego? – Natalia miała mętlik w głowie. – Różdżka Jednorożca? Co to takiego? I jak niby mam być strażniczką?













wtorek, 20 sierpnia 2013

Witajcie oto prolog mojego nowego bloga.
Jednak robię błędy w pisaniu i szukam bety który zna się na histori też Harryego Poterra.
Jeśli ktoś by był chętny proszę pisać na komentarzu.
Z góry dziękuje  


  Prolog.



Historia zaczyna się  w małym sierocińcu w Londynie gdzie młoda Natalia Back kończy swoje jedenaste urodziny. Jednak ani ona ani nikt z jej otoczenia nie spodziewa się, że ten dzień zmieni wszystko w jej szarym nudnym życiu. Dla niej każdy dzień był taki sam: bawieniem się z dziećmi z bidula i nauka. Czasem może jakaś mała wycieczka na miasto. Nigdy Natalia nie myślała co się dzieje za obrębami sierocińca ani Londynu. Dla niej świat toczył się tylko wobec tych dwóch miejsc.
Ale to wszystko właśnie się zmienia w dniu 1 lipca gdy kończy swoje piętnaście lat i dyrektorka szkoły wzywa do gabinetu swego. Idąc tam Natalia bała się, ponieważ każda wzywana osoba ponosi jakąś karę za popełnienie jakiegoś przepisu szkolnego, a mimo że Natalia nic nie zrobiła czuła, że i jej się dostanie tego dnia. Nawet jeśli to były jej urodziny.
Gdy szła przez różowy korytarz jej serce biło coraz mocniej gdy zbliżała się do gabinetu dyrektorki. Nawet gdy dzieci przechodziły koło niej i coś do niej mówiły ona nawet nie wypowiedziała ani jednego słowa, strach przed tym co ją czekał doprowadził do tego.
Gdy ściany stały się kolorem niebieskim wiedziała że jest na miejscu.
Pierwsze drzwi po prawej stronie były właśnie gabinetem dyrektora. Jednak nie zdąrzyła nawet zapukać gdy same drzwi, a raczej przez obcego mężczyznę zostały otwarte.
-O pojawiła się nasza panna Black- jego twarz była zarazem przerażająca ale i łagodna choć prawie niewidoczna bo miał wielką brodę na sobie.-  Czekaliśmy właśnie na ciebie Natalio. Długo coś do pana dyrektora szłaś.
Nie czekając jak odpowie zaprosił ją do środka i pokazał wolne krzesło naprzeciwko biurka.
Jednak nie zauważyła Natalia ani dyrektora ani nikogo znajomego. Była tam tylko tajemniczy mężczyzna i jakaś w średnim wieku jak dla niej kobieta, której nigdy nie widziała.
-Kim państwo są- zdążyła dziewczyna wypowiedzieć, a raczej wykrztusić.-Dyrektor mnie wzywał a nie widzę go.
- Wybacz nie przedstawiłem się- pierwszy odezwał się mężczyzna.- Jestem Rubeus Hagrid a tu profesor Mcgonagall. Mamy dla ciebie pewną propozycję, która myślę że ci się spodoba. Ale najpierw proszę usiądź.- Wskazał na krzesło stojące naprzeciwko kobiety.
Niepewnym krokiem doszła do krzesła i nie spuszczając wzroku z kobiety która była zarazem groźna jak i poważna usiadła na nim a za nią stanął obcy Hagrid.
-Pani dyrektor proszę mówić więc- poprosił swoim delikatnym głosem. Jednak Natalia dalej miała obawy. Była wśród obcych ludzi, nie było ani dyrektorki sierocińca ani żadnego podopiecznego. A co jeśli coś jej zrobią a nikt o tym się nie dowie. Co będzie jeśli ją porwą i nie wiadomo co będą robili jej. Te wszystkie pytania chodziły w tym momencie po głowie.
Gdy dotknął mężczyzna jej ramienia drgnęła i usłyszała słowa kobiety. Tej kobiety co ją jeszcze bardziej przerażało niż tajemniczy mężczyzna.
-Zadam panience pytanie- zaczęła poważnym głosem.- I proszę każde pytanie przyjąć poważnie bo żadne słowo nie jest żartem. Czy wszystko rozumiesz?
Pokiwała tylko głową bo nie miała sił nawet wypowiedzieć ani jednego dźwięku. Jeszcze nigdy tak się nie czuła strasznie jak teraz, ale to co teraz miała usłyszeć to dopiero miało ją zaskoczyć niż wszystko co przez ten czas czuła.
-Czy wierzysz w istnienie magi. Dziwnych stworzeń co dla większość ludzi na ziemi są tylko stworzeniami i wydarzeniami z bajki?- spytała takim tonem że Natalia nie umiała nawet z tego powodu się zaśmiać jedynie tylko pokiwała na nie, więc Mcgonagall dalej mówiła.-  Domyślałam się takiej odpowiedzi więc zobacz.- Wyjęłą wtedy jakiś patyk, przynajmniej tak dziewczyna określiła to co miała w ręku i wypowiedziała nieznane słowa, a wtedy zamiast biurka na podłodze stał mały słoń, a potem zmienił się z powrotem w biurko.  Natalia aż stała z krzesła jeszcze bardziej przerażona.
-Co to ma znaczyć?- spytała przerażającym tonem i zaczęła się cofać w stronę drzwi. Zatrzymał ją z tyłu Hagrid i objął ramieniem.- Uspokój się.- poprosił.- To się dzieje naprawdę a ty to samo będziesz umiała zrobić bo…- Nie dokończył bo przerwała mu Mcgonagall:
-Bo tak samo jak ja czy Hagrid jesteś czarodziejką. Witaj Natalio córko Syriusza Blacka.
Po tych słowach Natalia zemdlała upadając na Hagrida.

niedziela, 18 sierpnia 2013

Witam wszystkich.

Witam blogowiczów.
Tworzę nową historię może ciekawszą niż moja pierwsza.
Jednak zanim wkleje szukam betę.
Gdy ją znajdę i przeprawi mi to zacznę wklejać prolog.
Pozdrawiam każdego kto tu wejdzie.